wtorek, 2 października 2012

The Gaslight Anthem - American Slang (2010)













7.5


Great expectations, we had a greatest expectations…

Mieliśmy. Trudno nie mieć, po płycie takiej jak "The‘59 Sound". Jednocześnie chyba tylko najbardziej zatwardziali optymiści liczyli na rzeczywiste powtórzenie sukcesu wspaniałej poprzedniczki "Amerykańskiego Slangu". Trzeci krążek The Gaslight Anthem to zwycięstwo realistów. Tych, którzy po dogłębnym przeanalizowaniu sytuacji uznali, że:

1. Brian Fallon i jego ludzie nie podołają nagraniu kolejnego tak znakomitego albumu.
2. Choćby nawet bardzo chcieli nie spieprzą sprawy i w najgorszym przypadku przekażą w nasze ręce płytę przynajmniej dobrą.

Porównań nie sposób uniknąć. Chłopcy z New Brunswick nie odważyli się na zmianę stylu, nie odcieli się specjalnie od tego co z taką pasją zrobili dwa lata wcześniej. Kto powiedział, że formuła "59" skończyła się w 2008? Zdecydowanie warto było wycisnąć z niej jeszcze trochę. Tak by starczyło na przynajmniej połowę kolejnego wydawnictwa. Tym sposobem tytułowe "American Slang" wita nas doskonale znanym motywem wspaniałego, łamiącego serce hymnu z przebojowym refrenem i tą jakże niezbędną dla nich nutką nostalgii. Bo przecież "And they cut me to ribbons and taught me to drive.I got your name tattooed inside of my arm..." to kolejny fragment Fallona z jakim nie sposób się nie zżyć. Tej “duszy” nie brak również w melodyjnym i piosenkowym "Stay Lucky". Numerze, który zaczniemy śpiewać najpóźniej przy trzecim przesłuchaniu."Bring It On" to przede wszytkim So give me the fevers that just won't break, And give me the children you don't want to raise czyli refren, refren i refren raz jeszcze.

Ten krążek to jednak nie tylko udana powtórka z pięćdziesiątki dziewiątki. Szczególnie dwa nagrania wnoszą do ich twórczości coś poniekąd nowego. "The Diamond Church Street Choir" – najlepszy kawałek na płycie. Siedzimy sobie w amerykańskim pubie, wiecie takim z piwem i muzyką na żywo, gdzie gra się tylko rocka, country i bluesa. Na scenie facet z gitarą, przygrywa chwytliwą melodię, coś tam podśpiewuje głosem starego rutyniarza, a publiczność pstryka palcami do rytmu sącząc sobie przy okazji coś dobrego. Oczywiście aż do momentu kiedy wypowiedziane zostanie kultowe everybody singing, i wtedy wiemy już co się dzieje. No i oczywiście "Boxer" z niemal rapowanym, kilkusekundowym wstępem (Got your pride and your prose, Tucked just like a Tommy gun…) wprowadzającym nieco luzu do Gaslightowego grania.

"Slangowi" nie da się odmówić uroku, kompozycyjnej sprawności no i klasy po prostu. Ten materiał zachowuje sporą część fajności starszej siostry, tak jak i jej część naturalnie traci. Nic tu nie zażera tak jak "Great Expectations", "The Backseat" albo "Meet Me By The River’s Edge". Linijki tekstu nie są tak genialne. Nie ma też tego energetycznego i przebojowego potencjału. Mimo to trudno tak naprawdę mieć o cokolwiek pretensje. To, że są zdolni do wielkich rzeczy wiedzieliśmy od dawna. Teraz mimo, że zagrali trochę słabiej, zdania nie zmienimy. Oby tylko ich „wielkość” do spółki z szybko rosnącą popularnością nie skończyła się wspólnym nagrywaniem, stadionowych przebojów wraz z U2.

But it feels like you just might explode inside, You've been pacing around and waiting, For some moment that might never arrive


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz