środa, 23 września 2015

Hoszpital - Weszoło (2015)











7

Najistotniejszą cechą utworów na „Weszoło” jest ich potencjał do implikowania w słuchaczu poczucia więzi. Dzięki temu debiut zespołu Hoszpital nie musi być do bólu równy ani też najoryginalniejszy. Wystarczy, by poszczególne fragmenty ciepło uzależniały i domagały się kolejnych spotkań.

Wartość pierwszej płyty Poznaniaków budują nie tylko wybrane kawałki, ale także ich pojedyncze momenty. Nie bezpodstawnie pisze się o podobieństwach muzyki reprezentantów Thin Man Records do twórczości pochodzących z tego samego miasta Much, słyszalnych na przykład za sprawą wokalu Michała Bielawskiego czy też bliskiej Michałowi Wiraszce wrażliwości lirycznej lidera kapeli. Jest jednak coś jeszcze. Hoszpital wykazują porównywalną umiejętność wyczarowywania w kompozycjach „magicznych miejsc”. Nawet jeśli „Zapach Wrzątku” z „Terroromansu” był numerem w całości doskonałym, to czekało się w nim głównie na wparowującą z nienacka, ujmującą melodię, zasiloną po chwili słowami: Zatańczymy jak owady, w zakurzonej żarówce, Najlepiej na obcasach, i po dużej wódce. W otwierającym „Weszoło” „Abcdf” na wysokości 00:59 mamy natomiast separujący się od wcześniejszych dźwięków, rozkoszny melodycznie temat, poparty kojącym zapewnieniem: Już mi dobrze, już mi lepiej, nie martw się, nie ma co.

We wszystkich piosenkach grupa waży nam w różnych proporcjach smutek, melancholię, ciepło i poetycką ckliwość. Pomimo chętnie eksponowanych, nowofalowych inklinacji nie posunąłbym się do nazwania tego materiału chłodnym. Całkiem krzepiąco prezentuje się lekko introwertyczny, wsparty fortepianem Joanny Bielawskiej „Głód”. Grzeją na swój sposób utkane intrygującymi melodiami  „Anuluj” oraz jesienno-oniryczne „Biegnę”. Z kolei w takich „Owadach” naznaczonych nawracającymi co kilkanaście sekund, elektryzującymi partiami gitar mamy sekcje niepokojąco dramatyczne, akcentowane głosem wokalisty: Spróbuj trawy jest taka gorzka, gdy za ręce się nie trzymamy, to znaczy za odnóża, ale i wstawki obłędnie romantycznie: Zarezerwuję słońce, zarezerwuję deszcz... Cała historia nosi w sobie pewną tajemniczość i frapującą niejasność. Nie do końca wiadomo, czy podmiot liryczny wspomina czasy minione, czy jednak opisuje coś nadal aktualnego? Raz używany czas przeszły (Smutkiem całowałem okrutnie, dygotałaś gdy trzymałem cię w ramionach), a raz przyszły (Będziemy deltoidem niebiesko fruwać) nie pomagają. I bardzo dobrze.

Nie ulega wątpliwości, że „Weszoło” jawi się dobrą płytą, nagraną przez zdolnych, wrażliwych ludzi. Całkiem mi pasuje słuchanie tego sympatycznego debiutu w okresie wczesnej jesieni. Parafrazując ostatni utwór z albumu, wrzesień i październik to dobry moment na Hoszpital

*

The most important attribute of the songs on "Weszoło" is their potential to implicate a sense of bonding in a listener. Thanks to this, Hoszpital’s debut doesn’t have to be totally balanced or the most original. It’s enough, if some of its parts are warmly addicting and demanding for further meetings.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz