wtorek, 22 marca 2016

Robyn Hitchcock & The Egyptians - Heaven (1985)













8

W „Heaven” udały się Robynowi Hitchcockowi co najmniej trzy rzeczy. Napisanie doskonałej neo-psychodelicznej piosenki z niezaprzeczalnym przebojowym zacięciem. Gładkie wpasowanie jej w aurę modnego grania połowy lat 80. (new wave/jangle-pop). I po trzecie, może nie najważniejsze, ale bardzo istotne – dopełnienie kompozycji sympatycznie dwuznacznym tekstem, oddającym trochę romantyczne uwielbienie, a po części i cielesną fascynację.  You've got arms, And you've got legs, And you've got heaven. Nie ulega wątpliwości, że w pierwszym singlu wydanym z The Egyptians linijki śpiewane przez Londyńczyka stały się orężem równie skutecznym, co urocze klawisze towarzyszące zwrotkom i triumfalnie wyprowadzony refren.

czwartek, 10 marca 2016

Elvis Costello & The Attractions - Everyday I Write The Book (1983)











9

Pierwszy hit Elvisa Costello w Stanach Zjednoczonych powstał według pomysłu wymyślenia piosenki bardzo prostej, na której napisanie brytyjski muzyk wyznaczył sobie zaledwie dziesięć minut. Tak stworzonej kompozycji lider The Attractions miał następnie przypisać pewne znaczenie. Przy nadawaniu „Everyday I Write The Book” ostatecznego kształtu, zgodnie z planem, udało się utworu zbytnio nie skomplikować, uzbroić go w bystry tekst oraz zmieścić w nim maksimum piosenkopisarskiego intelektu.

W singlu z „Punch The Clock” ujmuje nie tyle prostota, co raczej niezwykła lekkość. Każda część składowa kawałka jest chwytliwa, ale w sposób wyjątkowo subtelny. Zakochanym pop-soulowym zwrotkom towarzyszą linijki o etapach miłosnej relacji i pisaniu kolejnych rozdziałów książki zarazem. Porównania, jakimi zarzuca nas Costello wywołują szczery uśmiech, dwuzdaniowy refren brzmi zaś wyśmienicie głównie dzięki temu jak zostaje wyartykułowany.  

Gładko wpasowują się w tę konstrukcję delikatne klawisze i dziewczęce chórki powtarzające za Elvisem poszczególne frazy. Hooki wydają się wpadać w ręce zespołu z naturalną swobodą. Przyzwoite pozycje na listach przebojów w 1983 roku nie dziwią zważywszy na fakt, że ta piosenka słucha się właściwie sama. 

piątek, 4 marca 2016

The Waterboys - A Girl Called Johnny (1983)












Bohaterką tekstu „A Girl Called Johnny” jest matka chrzestna punk rocka Patti Smith. Główną rolę w warstwie muzycznej utworu odgrywa zaś saksofon tenorowy. Choć na niesamowity wieczorny nastrój kompozycji niewątpliwy wpływ mają również pianino, wokal Mike’a Scotta oraz perkusyjno-tamburynowa rytmika, kluczowym opowiadającym okazuje się właśnie instrument dęty, dzierżony przebojowo przez Anthony’ego Thistlethwaite’a. Muzyka, którego Scott zaprosił do współpracy po usłyszeniu solówki, jaką ten zagrał chwilę wcześniej w numerze Nikkiego Suddena (Swell Maps) zatytułowanym "Johnny Smiled Slowly".

Za każdym razem, kiedy przysłuchuję się uważnie pierwszej części piosenki, odnoszę wrażenie, że wszystkie te pozostałe elementy nieprzypadkowo mają jedynie (znakomicie) zapowiadać hook wygrywany przez multiinstrumentalistę The Waterboys. Torować mu drogę, po czym na zmianę taktownie ustępować miejsca lub też wdzięcznie towarzyszyć. Fakt ten nie powinien zresztą dziwić przy świadomości, iż mamy tu do czynienia z jednym z tych tematów, które poprzez swoje zawodzenie wydają się wiercić dziurę w duszy oraz rozdzierać na strzępy każdą najgłębszą noc.

Taki był ich singlowy debiut. Zdaniem niektórych, przebity ewentualnie dopiero słynnym „The Whole Of The Moon”, wydanym dwa lata i parę ładnych siedmiocalówek później.