wtorek, 3 lipca 2012

Joan Of Arc - Eventually All At Once (2006)












10

To już nie ten sam Tim Kinsella, co na "In Rape Fantasy And Terror Sex We Trust". Nie ten sam, któremu zdarzało się przypadkiem tworzyć ścieżki dźwiękowe do sennych koszmarów schizofrenika. Tym razem lider Joan Of Arc stara się jakby ukoić dusze romantyków, których nie do końca satysfakcjonuje słodka twórczość jego brata lub innych akustyczno-folkowych wykonawców. 

Klucz do zrozumienia magii "Eventually All At Once"? Włączcie pierwsze na liście nagranie tytułowe, popatrzcie na okładkę. Dźwięk i obrazek, jedno lepszym odzwierciedleniem drugiego. Chłopaki przygrywają beztrosko na gitarach, Tim śpiewa czystym głosem coś o zrozumieniu, niezrozumieniu, egzystencji. Melodie "I’m Calling Off..." są z kolei jak krople deszczu uderzające w przezroczyste parasole na zdjęciu. W tych szarpnięciach w struny i urokliwych kombinacjach idzie się człowiekowi rozpłynąć. Zadbany i zwiewny klimat, trochę jak u The Sea And Cake, przywoływanych już kiedyś przeze mnie w kontekście JOA, znów staje się stosownym odniesieniem. Wejście dzwoneczkowego "Miss Cat Piss And Peppermint" wprowadza odrobinę żwawsze tempo, acz nie zmienia gwałtownie dotychczasowego nastroju. W czwartym z kolei, misternie uszytym "You Can’t Change Your Mind" grupie również udaje się nie uronić z niego ani okruszka.

Po kilku wybornych piosenkach tak naprawdę dopiero dochodzimy do najlepszego autorskiego momentu albumu. Wyrafinowane "Living Out In The Sea Of Umbrellas" zabiera nas w enigmatyczny świat post-rockowych impresji. Indeks piąty z "parasolkowego krążka" jawi się wzorowym przykładem troski o klimat i zadbaną strukturę kompozycji, których w takim wydaniu nie słyszałem doprawdy nigdzie i u nikogo. 

W drugiej części warto przede wszystkim zwrócić uwagę na motyw "The Words Have Cast Their Spells" rodzący się gdzieś w środku (1:12) oraz jeszcze jedną akustyczną perełkę w postaci wydanego nawet na singlu "Many Times I've Mistaken"Najlepszy moment płyty (dyskusyjnie) to jednak rzecz nieautorska, a cover "Free Will And Testament" Roberta Wyatta. Genialna kompozycja z błyskotliwym tekstem napisana 10 lat wcześniej przez mistrza z Canterbury, dzięki łamiącemu się wokalowi Tima (końcówka!) nabiera tutaj nowego blasku.

"Eventually All At Once" ze względu na swoją lekkość i piosenkowość, dużo większą nawet niż "So Much Staying Alive And Lovelessness", to pozycja w katalogu Joan Of Arc dość wyjątkowa. Dziwnym trafem niekoniecznie przez Tima lubiana, chyba za mało dziwna i straszna, napisana i nagrana po śmierci ojca braci Kinsella, wśród fanów projektu znalazła jednak wielu zwolenników. Sam doskonale pamiętam zresztą jej pierwszy odsłuch. Druga klasa liceum, piątek po szkole, początki wiosny, wieczorna godzina i zachód słońca za oknem. Ta okładka i te dźwięki płynące z głośnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz