niedziela, 10 lutego 2013

Bomb The Music Industry! - Album Minus Band (2005)












7

Szalony Jeff Rosenstock z kolegami na swoim debiutanckim, najbardziej nieokiełznanym albumie. Ska-punk odnotowuje tu zadziwiającą mutację, ginie jego klasyczne oblicze, niewiele pozostaje też z third-wave. Chłopaki zamiast trąbek mają klawisze, nieskończone pokłady energii i najpewniej wrodzone, pozytywne dziwactwo. Wszystko dosłownie atakuje słuchacza, zazwyczaj w tempie galopującego punk rocka, czasem tylko chłodzonego akustycznymi fragmentami („Sweet Home Cananada”, „Future 86”). Doprawdy trudno na szybko ogarnąć ten krążek. Rosenstock jest jak Robert Pollard pierdolniętego ska („I’m a Panic Bomb Baby!!!” = neo-Guided By Voices). Chorujący w dodatku na zaawansowane ADHD. Brak mu studyjnych luksusów, nadrabia więc pomysłowością. Tworzy co się da, z tego co ma, pozostając gorącym orędownikiem estetyk DIY i lo-fi. Całe „Album Minus Band” brzmi jakby zostało nagrane za jednym zamachem, niemalże na jednym oddechu. Jest kilka płyt Bomb The Music Industry!, których słucha mi się lepiej, jednakże pod względem bezkompromisowości ta stanowi zdecydowany numer 1.


Top 3:

1. "FRRRREEEEE BIIIIIIIRRRRD!!!!!! FRRRRREEEEEEEEE BIIIIIIIRRRRRRRRDDDDD!!!!!!!"



I'll just stay on the State Streets complaining that it's all the saaaaaame!!! Far too lazy to change anything.

Całe wyborne, ale refren!


2.“Pike St. – Park Slope”

Maybe we could run away and start a little repertory moviehouse or something?

Cover indie rockowej grupy Harvey Danger z lat 90. Piątka za odkopanie wartej uwagi kapeli, a przynajmniej tego kapitalnego utworu (hołdu dla brooklyńskich miejsc). Wersja BtMI też niezła.


3. “It Ceases to Be ‘Whining’ If You’re Still ‘Shitting Blood’”

So write some songs with lots of hooks, Remember why you wrote songs in the first place

Prosta, wesoła nawalanka o pisaniu piosenek i graniu w zespole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz