piątek, 12 sierpnia 2011

Cursive - Domestica (2000)












7

“Domestica” jawi się w dyskografii Cursive bardzo ważnym przystankiem czy może nawet pierwszą stacją nowego startu. Dwie początkowe płyty nagrali w stylistyce typowego, choć pierwszoligowego indie-emo po czym wydawać by się mogło, że idąc śladem innych ekip tego grania odejdą w niepamięć i zakończą swój żywot. Szczęśliwym trafem zespół Tima Kashera przegrupował siły wracając w nieco odmienionym stylu, z dobrą płytą, od której już tylko jeden odcinek dzielił do fenomenalnego „The Ugly Organ”. Skupmy się jednak teraz na samej „Domestice”, bo krążek to nie byle jaki. Kasher pierwszy raz próbuje pisać coś na kształt koncept-albumu, rozwija swój song-writting, zespół zaś lekko przeobraża brzmienie. Od strony dźwięków mamy do czynienia z hermetycznym, solidnym indie-rockiem łamanym na lekkie post-hc. Emocja cały czas odciska się mocnym piętnem, riffy brzmią porządnie, Tim śpiewa, krzyczy, broni się jako wokalista wyrazisty. Najbardziej zażerają pierwsze cztery kawałki : „The Casualty” ,„The Martyr” (Kasher wymawiający tytułowe słowa na końcu!), intensywne, najbardziej zakorzenione w stylistyce, z jakiej wyrośli „Shallows Means Deep Ends” oraz piękne „Making Friends And Acquaintances”, nad którym rozwodziłem się już tutaj (link). Lirycznie dostajemy opowieść o niełatwych relacjach pomiędzy mężczyzną i kobietą w związku („sweetie” i „pretty baby”). Podobno w pewnym stopniu oddającą przeżycia Tima związane z jego własnym małżeństwem oraz rozwodem. Linijki w rodzaju “I don’t want to be seen as a pretty thing ‘Cause it’s the pretty things that we’re always breaking” z “The Lament Of Pretty Baby” czy “Sweetie, the moon has raped me, It has left its seeds like a tomb inside me, So I must learn to abort these feelings, This Romance is bleeding” z "The Casualty" to już typowa dla lidera Cursive poetyka gorzkich doskonałych tekstów. “Domestica” to mały-wielki album, skromny, dopracowany, stanowiący przedsionek złotych czasów. Według niektórych właśnie tu grupa osiąga swe artystyczne spełnienie. Mi jednak daleko do podobnych wniosków. Najlepsze miało przyjść za 3 lata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz