poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Guided By Voices - Sandbox (1987)












4

„Sandbox” ma wśród fanów Guided By Voices opinię najsłabszej płyty zespołu. Z tego co wiadomo podobne zdanie wyraził kiedyś sam Bob. Ponoć jest to album gorszy nawet od przeciętnego debiutu choć na moje oko jakość obydwu wypada raczej porównywalnie. Dominuje mierny i amatorski, bezbarwny rock’n roll z przebłyskami fajniejszych popowych momentów. Takie „Everyday” przykładowo byłoby absolutnie nieciekawe gdyby nie końcowe wyśpiewywanie tytułu przez Roberta w wokalnym tonie przywołującym późniejsze, lepsze lata. „Barricade” ponownie wskrzesza obskurny, klasyczny, samochodowy rock i trwa o wiele za długo. Przyjemny patent na kształt tego z „Everyday” znajdzie się w „Can’t Stop”, ale to nadal ledwie kilkanaście sekund. „Trap Soul Door” mogłoby przynieść coś ciekawego jednak tam gdzie to coś mogłoby się zacząć utwór się niestety urywa. Najlepszym z zestawu jawi się ostatecznie beatlesowski „I Certainly Hope Not”, który brzmi w porządku przez całe, długaśne 2 minuty. Na koniec, wypadałoby wyciągnąć wnioski. Zrobię to zatem przyznając rację fanom i Pollardowi. Tak, to jest kiepski krążek, może nawet nieznacznie słabszy od „Devil Between My Toes”. Z obozu GBV w końcówce lat 80. wciąż wieje nudą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz