piątek, 21 września 2012

The Gaslight Anthem - The '59 Sound (2008)












10

Aby przekonać się jaką słabość mam do tej płyty wystarczy mi włączyć pierwsze dźwięki „Great Expectations”. Trudno pojąć dziwną więź łączącą słuchacza i ten album, ale tu właśnie spoczywa jego siła. Stara, gramofonowa melodia przerwana przez gitarowe uderzenie i naładowaną tekstowymi znaczeniami wokalną linię Briana. Mary, this station is playing every sad song, I remember like we were alive. Parafrazując wybitnego polskiego romantyka: “Odpowiednie słowu (pisanemu) dać czucie (muzyczne)”. To jest coś w czym Gaslight Anthem nie mają sobie równych. Her hair was rabid and her heart was like a tomb. My heart's like a wound…

Poza tym super, że można grać w tak wybitnie „czujący”, emocjonalny sposób nie zniżając się przy tym ani trochę do płaczliwości i egzaltacji. Young boys, young girls, ain't supposed to die on a Saturday night… . Jeśli istnieje jakiś album, przy którym nie powinienem sobie żałować nawalania cytatami to jest to właśnie “The 59’ Sound”. One wprost same włażą pomiędzy zdania. Tak jak ten z piosenki o starym, białym Lincolnie. You and your high top sneakers and your sailor tattoos. Your old '55 that you drove through the roof… . I żeby tylko jeszcze ten jeden, mnie coś w środku ciśnie już przy zwrotkach. Straight in my arms… Tak być powinno. 

Z refrenami jest tak, że każdy wymyślony, wyważony precyzyjnie. Nie wiem czy znajduje się tu choćby jeden, którego nie mógłbym z pamięci zaśpiewać. „And maaaaariaaa comes from Nashville with a suitcase in her hand…”, “I've never felt so strange, Standing in the Jersey rain, Thinking about what an old man said, Maybe I should call me an ambulance”, “And Sally said, Sally said. I can't taaaake no more regret.”. Nikt nie dostarczył mi tylu wyśmienitych, wyrazistych chorusów w ostatnich latach. Porównania do Springsteena są zrozumiałe, ale do pewnego stopnia. Oczywiście jego wpływów u Gaslightów pojawia się co nie miara jednakże gadanie o tym, że ten zespół to kopia Bossa pachnie mi nieznajomością tematu i lekkim upośledzeniem. W obliczu tutaj wymienionych fragmentów tym bardziej.

Na koniec wypada mi po prostu powiedzieć jak niezmiernie się cieszę, że kapela zwąca się Gaslight Anthem stanęła na mojej drodze. Dla mnie „The ’59 Sound” jawi się kwintesencją autentyczności we współczesnej muzyce rockowej. Jeżeli szukać gdzieś w dźwiękach radości, nostalgii, pocieszenia, pokrzepienia, odwagi i otuchy – raz jeszcze polecam drugi krążek załogi z New Jersey. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz