sobota, 1 grudnia 2012

1992 w piosenkach (punk część II)


10. The Offspring – Kick Him When He’s Down












Aktualnie The Offspring wraz ze swymi letnimi przebojami pod ESKĘ i VIVĘ zniechęca nawet najbardziej wytrwałych i odpornych na popową tandetę. Pomyśleć, że 20 lat temu kiedy wychodził ich drugi album jawili się jedną z najbardziej obiecujących, niezależnych punkowych kapel. Dexter miał dobry głos i nie często spotykaną barwę, a sam zespół na luzie mógł rywalizować z ówczesnym NoFx’em czy Pennywise’m. W "Kick Him When He's Down" mocno żarzy się płomień, młodej, pełnej energii i chęci zmieniania świata grupy. Jakże odmienny to obrazek od widoku dzisiejszego Dextera Hollanda i spółki wożących się z dupami w rytmie iście gównianego „Cruising California”.

LINK


9. Avail – March












Prawdopodobnie najbardziej skoczny (znany mi) utwór roku. Avail podobnie jak Jawbox od początku przekraczali granice typowego post-hardcore’u produkując coś w rodzaju jego mieszanki z indie rockiem i melodic punkiem. Jedni i drudzy nagrywali dla kultowych wytwórni (Lookout! i Dischord) oraz cieszyli się sympatią recenzentów. I chociaż kapela J. Robbinsa na pełne uznanie musiała zaczekać dopiero do trzeciej płyty to Tim Barry z Availem z miejsca zadebiutowali bardzo ciepło przyjętym „Satiate”. Trudno się dziwić skoro już na dzień dobry wyskakują z nagraniem tak zajebistym jak „March”. Wesoła, żwawa motoryka przypomina tu „Terms Of Psychic Warfare” autorstwa Hüsker Dü. To jeden z tych kawałków, przy których mam ochotę zabrać plecak, zawołać kolegów i w rytm muzyki pomaszerować gdzieś na spontaniczną wycieczkę.

LINK


8. NOFX – Bob












Album “White Trash, Two Heebs and a Bean” stał się dla NOFX sporym przełomem. To jak brzmią tutaj, a jak wypadali jeszcze na „Ribbed” robi z pewnością dużą różnicę. Zasługa w tym w dużej mierze El Hefe, który dołączył do składu stając się jednocześnie pierwszym wykwalifikowanym muzykiem w zespole. Bez jego obecności nie byłoby choćby „Boba”. Chwytliwy skate-punkowy kawałek doprawiły dźwięki wydobywające się z trąbki Aarona oraz jazzowy śpiew w końcówce. Tak narodził się kolejny element NOFX’owego stylu, który gładko osiadł w nim i pozostał przewijając się przez kolejne długie lata.

LINK


7. Still Life – Empty Cage












Emo w całej swej potędze. Pomiędzy pięknem i ulotnością melodii, a mocą masywnych gitarowych uderzeń. Szepty wraz z przeszywającymi serce na wskroś wrzeszczącymi lamentami. Nic więcej do dodania.

LINK


6. Crimpshrine – Summertime












Kawałek z kompilacji “Dact Tape Soup” wydanej w 1992. Lookoutowy pop punk rozbity na części i ułożony z powrotem po pijaku. Akordy wyrastają z zadymionej i zakurzonej garażowej tradycji. Wokal Jeffa Otta maksymalnie ochrypły, ustawia się na linii pomiędzy Blake’iem Schwarzenbachem a Henrym Rollinsem. Ale jest i w tym wszystkim rozbrajająca melodyjność. And I'll be back in the summertime, With a handful of flowers and a bottle of cheap wine. Sama słodycz.

LINK


5. Green Day – Welcome To Paradise












Chłopaki z East Bay z powodzeniem rozkręcali się na „Kerplunk” aby już na „Dookie” przynieść falę nowo-punkowego ożywienia w rockowym światku. „Welcome To Paradise” okazał się zresztą utworem na tyle ciekawym, że jego nowa wersja zaistniała dwa lata później na przełomowym, wyżej wspomnianym albumie. Billie Joe Armstrong opowiada nam tu o opuszczeniu domu i rozpoczęciu życia na własną rękę, w miejscu zamieszkanym przez wszelkiej maści wyrzutków, artystów, ćpunów i włóczęgów. Nie ma luksusów, nie ma lekko, w okolicy znów kogoś zabili. Nie ma dnia by nie pytać samego siebie „co ja tu robię?”, a jednak to jest teraz dom. Some call it slums some, call it nice. Powrotów nie będzie.

LINK


4. Rocket From The Crypt – Short Lip Fuser












John Reis (Speedo) był swojego czasu na tyle zaangażowanym muzykiem by równolegle świadczyć o sile dwóch mega-istotnych ekip niezależnego grania. Z Rickiem Frobergiem tworzył niezapomniane płyty pod szyldem Drive Like Jehu. Jednocześnie liderował też swej grupie Rocket From The Crypt, z którą w 1992 roku popełnił ten oparty na nieziemskim riffie znakomity wymiatacz. „Short Lip Fuser” to pierwszej klasy, dziki i druzgocący rock’n roll. Pokaz muzycznego konkretu.

LINK


3. Samiam – Hey Brother












Gitarowa melodia oszałamiająco intensywna, w kalifornijskim stylu, made in Berkeley. Ładnie korespondujące z nią nawalanie perkusisty jeszcze bardziej niepokorne. Klimat wesoły jak cholera. Melodic punk w całej swej wczesnej chwale.

LINK


2. Bad Religion – Generator












Like a rock, Like a planet, Like a fucking atom bomb! Z taka siłą nadal uderza punk rock autorstwa Bad Religion już dwa lata po “Against The Grain”.W tym numerze dodatkowo urozmaicony zręcznym mechanicznym przejściem (0:50, 1:52). Lekkie łamanie rytmu na chwilę studzi zapędy członków zespołu by ostatecznie przyczynić się do jeszcze większej eksplozji.

LINK


1. Jawbreaker – Chesterfield King












Punkowa opowieść romantyczna w wydaniu możliwie najbardziej klasycznym. Jak przystało na ogarniętego piosenko-pisarza Blake bezbłędnie ubiera tu w słowa małe radości, niepokoje i obawy relacji damsko-męskich. We sat on the floor and did we sit close, I could smell your thoughts and thought, Do you want to touch a lot like me?, Too scared to say a thing. Historia opowiedziana przez Shwarzenbacha w “Chesterfield King” swoim urokiem, uskrzydlającym przesłaniem i nieprzesłodzoną oprawą muzyczną bije na głowę większość znanych mi miłosnych opowiastek. Swoją wyjątkowość i inteligencję kapela z San Fransisco potrafiła wykazać na każdym kroku. W przypadku tej piosenki jest to już moim zdaniem małe mistrzostwo świata.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz