niedziela, 12 września 2010

The Brother Kite - Moonlit Race EP (2007)













6.5

Zastanawialiście się jakby to było, gdyby Brian Wilson urodził się jakieś 25 lat później, jego młodość przypadła na drugą połowę lat 80., a estetyką muzycznej twórczości stał się dream popu? Nie zastanawialiście się, bo nikomu nic takiego nie przyszłoby do głowy bez powodu. Opcjonalnie mogliście wpaść na ten tor myślowy, jeśli przyszło wam kiedyś posłuchać The Brother Kite.

Wokalista „Brata Latawca”, Patrick Boutwell ma to szczęście, że po prostu brzmi jak lider Beach Boys. Jego barwa głosu, sposób śpiewania, wchodzenie w poszczególne frazy kojarzą się jednoznacznie. Zazwyczaj, kiedy zespół z Rhode Island serwuje szybkie gitarowe, ale zarazem zwiewne twee popowe piosenki wrażenie nieco się zaciera. Kiedy jednak Boutwell ma pozostać na placu boju sam lub prawie sam, tempo zwalnia, a wokalizy wychodzą na pierwszy plan, wspomniane skojarzenie zaczyna nabierać większego sensu. Co więcej, numery w tym stylu udają im się czasem więcej niż dobrze. Jak choćby w kończącym EP’kę, pochodzącym z poprzedniego albumu, tytułowym „Waiting For The Time To Be Right”. Harmonie, tonąca w pogłosach kapitalna linia wokalna i minimalna aranżacja (wejście akordeonu genialne) składają się na piękną kompozycję. Podobnie jak w równie przyjemnym „Hopeless And Unsung”, gdzie lider grupy za pomocą strun głosowych zarysowuje świetny motyw na tle brzmienia akustyka. 

EP’ka sprzed trzech lat to dobra próbka tego, czego możemy się po nich spodziewać na dłuższych wydawnictwach. Raz jest to coś w klimatach Averkiou, Pia Fraus czy kilkakrotnie popularniejszego The Pains Of Being Pure At Heart , kiedy indziej dźwięki a la „Pet Sounds”, a czasem zwyczajnie ładne i ciepłe balladki a la Coldplay („Never In Years”). Ostatnio, na tegorocznym „Isolation” trochę się zmienili, ale o tym powiemy sobie kiedy indziej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz