poniedziałek, 6 czerwca 2011
The Futureaheads - The Chaos (2010)
5.5
W 2004 najzupełniej aktualnym trendem w alternatywie gitarowej było wskrzeszanie post-punka z drugiej połowy lat 70’tych, które apogeum osiągnęło zresztą rok później. Nie dziwne więc, że wtedy The Futureheads ze swoim debiutem wzbudzili zainteresowanie i spodobali się recenzentom. Co tu dużo gadać to była dobra płyta, całkiem ciekawa, konstrukcyjnie oparta czasem nie tylko na przebojowych, prostych akordach.
Trzy albumy i sześć lat później po tamtej modzie nie pozostało nic. Na palcach jednej ręki można policzyć zespoły, które wiedziały jak swój wózek dalej pociągnąć. Maximo Park, The Rakes, Hard-Fi, nawet Bloc Party to teraz typowo druga liga. Nie łudźmy się, The Futureheads też w niej grają. Kapela Barry’ego Hide’a nie rozwinęła skrzydeł, przez te lata uprościła model grania głównie do punkowych, podręcznikowo średnich numerów wśród, których zawsze wyróżniają się jednak te nieco bardziej wartościowe.
I dlatego właśnie, dopóki będą w stanie wypuszczać tak kapitalne single jak „The Heartbeat Song” i „Struck Dumb” ja ich będę lubił przymykając oko na przeciętność reszty materiału. Te dwa numery pozostaną w mojej pamięci jako soundtrack do maja 2010, juwenaliów SGGW gdzie obijałem się z jednej na drugą stronę przy "bright lights everywhere, like I’m floating in the air…" Reszta wyłącznie dla fanów The Futureheads i The Jam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz