sobota, 7 lipca 2012

Burning Hearts - Extinctions (2012)












7.5

Pogrążeni w myślach, wpatrzeni w krajobrazy mroźnej Finlandii, podczas długiej podróży leniwie sunącym pociągiem. Za oknem góry, lasy, jeziora i miasta… Z pomocą odrobiny wyobraźni możemy to niemal poczuć wsłuchując się w drugi albumu duetu Burning Hearts. Zwłaszcza jeśli dane nam było już wcześniej obejrzeć teledysk do wyjątkowo wciągającego swym brzmieniem i tajemniczością singla „Modern Times”. „Extinctions” to dream pop w skandynawskim stylu. W rdzeniu kompozycji solidny, pełen intrygujących melodii, elegancko wyprodukowany. Sugestywnie niosący za sobą powiew 80’sowej wrażliwości, ale nie chłodu, pięknie przywołujący wszystkie wspomniane wcześniej obrazki. Choć pojawia się temat śmierci, a teksty powstały w konsekwencji kilku tragicznych wydarzeń, zdecydowanie nie ma mowy o jednoznacznie dołującym nastroju. Przeciwnie, przebija się sporo nadziei. Podopieczni Shelflife Records osiągnęli tu podobny efekt co niegdyś grupa Monster Movie (projekt ex-członka Slowdive) na znakomitym „Last Night Something Happened”. Słychać to szczególnie w muzycznych teksturach (otwierające „The Last Day Of The Decade”), klimatycznych przestrzeniach czy sporadycznych męsko-damskich harmoniach wokalnych. Zespół swobodnie zachowuje jednak przestrzeń na ukazanie własnego stylu, a to szczególnie przez charyzmę Jessiki Rapo i jej głosu. Ta choć stylem śpiewania delikatnie przypomina Dolores O'Riordan z The Cranberries, z powodzeniem prowadzi owe dźwięki i opowieści lub wpasowuje się w ich marzycielską rzeczywistość. Osobnym fenomenem jest specyficznie przebojowe zacięcie, przejawiające się choćby w synth-popowym, przekonująco uniesionym lekkim bitem „Into The Wilderness”. Fani chamber-popu, School Of Seven Bells, około-shoegaze’owych rejonów czy kapel z Captured Tracks powinni być zadowoleni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz