piątek, 29 kwietnia 2016

2010-2014: punk & emo (piosenki) - miejsca 90-81


















90. Dowsing - …And That’s Why You Always Leave A Note (2011)

Krótka notka od chłopaków, którzy ukochali sobie środkowo-zachodnie emo, a zwłaszcza chyba twórczość Christie Front Drive i Jimmy Eat World. Motoryczna piosenkowość, słodkie melodie i młodzieżowo-sentymentalna aura nakazują by o „...And That’s Why You Always Leave A Note” pamiętać wyczekując na kolejne lato. 


Dowsing - Driving  
Dikembe - Scottie Splifen



Matt Canino pomimo stosunkowo młodego wieku do legendy pop punkowego podziemia przeszedł już dawno. O tym jak wielkie pokłady energii tkwią nadal w ex-liderze Latterman można się przekonać już za sprawą pierwszej wokalnej kwestii „Wrong Way/One Way”. W RVIVR Canino kontynuuje czynienie muzycznego dobra dzieląc się tym razem obowiązkami wokalnymi z dziewczyną o nazwisku Erica Freas. Kolosalna pozytywność i niczym nie skażona witalność nie dotyczą przy tym jedynie coraz głośniej i pewniej rozbrzmiewających głosów (my voice is getting louder!!), a najzupełniej każdego elementu omawianej kompozycji. Melodyjnie zagrywających gitar, dzielnie towarzyszącej im perkusji i podbudowującego tekstu. 

RVIVR - Real Mean  
Spraynard - The Denver Broncos Vs. The Denver Broncos



Swoje istotne trzy grosze do krótkiego wycinka najnowszej punk rockowej historii dorzucili także dowodzeni przez rozemocjonowanego desperata na wokalu melodicowcy ze Swansea. „Acoustic Associations” w żadnym wypadku nie zbliżając się do szufladki z napisem emo trafnie tłumaczy słowa Iana McKaye'a dziwiącego się niegdyś założeniu, że hardcore może nie być emocjonalny. Niepokorna melodyjność i wysokie stężenie testosteronu nadają piosence Arteries mocy. Czynnikiem wzbogacającym ją o szczyptę „tego czegoś” okazuje się jednak nic innego, jak właśnie zaakcentowane w tekście odczucia związane z niepewnością w relacji z kimś ważnym. 

The Arteries - Capture The Flag 
Smoke Or Fire - Integrity



Pierwszym elementem decydującym o świetności kawałka z ostatniej płyty Against Me!, na której wokalista podpisywał się jeszcze jako Tom Gabel jest oszczędnie dawkowana melodyjna zagrywka, składnik jakby żywcem wyciągnięty z jakiejś piosenki The Wedding Present. Drugi to świeży i wpadający w ucho refren. Trzeciego należy się zaś doszukiwać w wieloletniej tożsamości zespołu. „High Pressure Low” jawi się bowiem nie tylko chwytliwą mieszanką punk rocka z jangle popem, ale i jak przystało na tych reprezentantów Florydy - utworem posiadającym frapujący, politycznie zorientowany tekst, w którym kanoniczne dla gatunku wersy o braku przyszłości w erze niestabilności sąsiadują z pretensjami do amerykańskiego sekretarza obrony. 

Against Me! - True Trans Soul Rebel 
Cobra Skulls - One Day I'll Never



Pierwsza połowa dekady 2010-2019 to nie tylko szturm nowych reprezentantów emo, ale i świetny moment na powroty starych bohaterów. Mineral, Cap’n Jazz, Christie Front Drive, American Football, Texas Is The Reason – koncertowo, Sunny Day Real Estate i Braid również za sprawą nowych nagrań. Byli także ci członkowie zespołów, którzy robili swoje w zupełnie nowych projektach, nadając na falach stylistycznie nieco innych, ale jednak w jakimś stopniu podobnych. Highness to pakt ponad podziałami przedstawicieli kapel takich jak Christie Front Drive, City Of Caterpillar czy pageninetynine. Pomimo lekkich strukturalno-brzmieniowych różnić nie da się tu nie rozpoznać wokalisty pierwszej z wymienionych grup, Erica Richtera. O ile jeszcze we wstępie i zwrotkach wyróżnionego „Crepuscular Rays” zachowane zostają jakieś pozory, tak triumfalny śpiew w refrenie rozwiewa wszelkie znaki zapytania. Mocne bębny i gitary nie bez powodzenia starają się przynieść nową jakość, ale kluczem jest przecież to jedno wokalne woooon’t youuuu find... ożywiające legendę najzacniejszej z grup środkowo-zachodniego emo.  

Highness - Stitched Together 
Brighter Arrows - Severance



Budowanie zniewalająco pięknych melodii i kontrastujących z nimi rozpaczliwych krzyków to recepta na emo znana jeszcze z przełomu lat 80. i 90., czyli czasów sprzed narodzin drugiej fali i wariantu środkowo-zachodniego. Human Hands nie posuwają swojego grania do ekstremum, nie maltretują gardeł do granic wytrzymałości ani nie produkują się na obskurną, lo-fi’ową modłę. Duchowo zdecydowanie bliżej im jednak do Still Life czy nawet Moss Icon niż wszystkiego, co liczone od Sunny Day Real Estate wyżej. Siedmiominutowe „Disease” jest niby długie i snujące się, ale dbałość tych akordów, ich czystość i czułość, z jaką muzycy wypuszczają je na świat nie pozwala powiedzieć złego słowa. Jakim cudem całość upływa tak szybko i nie wiedzieć kiedy nam się wymyka? Czy w konstrukcji utworu umieszczono jakiś trik? A może to element nadprzyrodzony, który sprawia, że zamiast doświadczać znużenia wpadamy w niego coraz bardziej? Dla takich momentów stylistyczne revivale nabierają głębszego sensu. 

Human Hands - Remain 
Plaids - Eleven



W „Runaways” rozbraja krystaliczny optymizm i szczeniackie rozmarzenie znakomicie ujęte zwłaszcza w pierwszej zwrotce. Słowa wokalisty prowokują chęć wydostania się z ciasnego pokoju i dokonania ucieczki gdzieś w dobrze znane miejsce, które dzięki czyjejś szczególnej obecności może zmienić się w miejsce nowe i wyjątkowe. Doskonale pasuje tu gitarowy motyw przewodni, powtórzony jakby na bis w końcówce, zapewne w ramach przedłużenia tej odrobinę naiwnej, choć bezcennej w swej ulotności chwili.

The Swellers - The Best I Ever Had 
Fireworks - Arrows



Slowcoaches grają muzykę, która może być równie dobrze uznana zarówno za pop punkindie rock, jak i garażowy rock’n roll. W "54" słychać żywy łomot perkusji,  zachęcające partie gitar i wokal dziewczyny z sąsiedztwa. Wszystko to skromnie, porządnie, bez cienia ambicji do zdobywania sławy i nabijania portfela. Raczej deska, pizza i tani browar, czyli impreza najlepsza na świecie. 

Slowcoaches - Drag 
Candy Hearts - Hiding From My Friends



Pamiętam, że debiut chłopaków z Derbyshire był dla mnie jednym z pierwszych zauważalnych impulsów emo-odrodzenia. O „Distal” pisałem jeszcze na łamach miesięcznika Electric Nights. Dziś nie ma już pisma i nie ma zespołu. Nowe emo radzi sobie za to świetnie, a dorobek „nosorożców trudno pominąć wymieniając najważniejsze w ostatnich latach kapele gatunku. Zwłaszcza, że w kawałkach takich jak „Lifewood”  Crash Of Rhinos wydawali się rozumieć o co w nim chodzi jakby na wyższym szczeblu percepcji niż cała reszta. Od jesiennej melancholii, zadbanych nastrojowych melodii po niesamowitą energię chóralnych wokali nadających linijkom tekstu inspirującej siły. Wszystko ma tu swój należyty wyraz, dbałość i hektolitry czucia. When your midweek ends like life would, You're a friend that we've not met yet son. Mam nadzieję, i cała przyjemność po mojej stronie. 

Crash Of Rhinos - Big Sea 
Prawn - Scud Running



Eugene Hutz przemawia w tym kawałku jako rzecznik umęczonej społeczności imigranckiej. Słynny cygański Ukrainiec i jego barwna drużyna upominają się o szacunek dla tych, którzy pomimo podejmowania uczciwej pracy w obcym kraju nadal obarczani są ciężarem krzywdzących stereotypów. W przypadku brawurowej „Immigraniady” tekst wydaje się nadawać muzyce odpowiedniego wyrazu, muzyka zaś tekstowi dokładnie tego samego. Wątpliwe jest zresztą, by istniała stylistyka lepsza do wyrażenia tego rodzaju manifestu niż konkretny punk rock z wpływami europejskiego folku

Gogol Bordello - My Companjera 
Flogging Molly - Don't Shut 'Em Down 

miejsca 80-71

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz