sobota, 23 kwietnia 2011

Maritime - Glass Floor (2004)












7

Na początek, nie dajcie sobie wmówić, że „Glass Floor” to zła płyta. Widząc jak niektórzy ją ocenili spodziewałem się naprawdę wielkiego shitu, tudzież dawki siermiężnego jak cholera nudzenia. I tak może nawet lepiej, bo przyjemne rozczarowania naprawdę bywają przyjemne. Mało ważne, że gra tu basista DISMEMBERMENT PLAN. Prawda jest taka, że wcale tego nie słychać. Davey VonBohlen na debiucie Maritime bierze głęboki, spokojny oddech od The Promise Ring. Pisze piosenki prościutkie, klasyczne, nie podlegające żadnemu bajeranckiego gatunkowi. Nie ma tu najmniejszego post, żadnego revival, żadnego właściwie indie ani hardcore. Jest zwykła gitara, jeszcze zwyczajniejszy głos (Davey to wokalnie totalna anty-gwiazda rocka), reszta instrumentarium i tworzone za ich sprawą ładne, łagodne piosenki. W sumie 45 minut miło upływających, mało angażujących, ale w takiej formie doskonale zdających sprawdzian kompozycji. „Glass Floor” powinno dostać etykietę „album na wiosenne wieczory”. Można się na nim głębiej skupiać analizując naprzykład teksty, ale ja tam tego nie polecam. Czy są to podbite nieco bardziej przebojowymi melodiami numery takie jak „James” albo „Someone Has To Die” czy refleksyjne ballady w rodzaju znakomitego „I’m Not Afraid” jedna rzecz pozostaje niezmienna – klimat. Niepoprawnie kojący, nieinwazyjny, przynoszący bezwarunkową błogość tak zwanego „łatwego słuchania”. Dla tych co lubią się chill-outować, choć nie trawią przesadnej melancholii. Dla sympatyków Daveya VonBohlena i tych, którzy w oknach dostrzegają drzwi…




Maritime - We, The Vehicles (2006) - recenzja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz