niedziela, 17 kwietnia 2011

Thursday - A City By The Light Divided (2006)












9.5

Ta płyta u wielu innych zespołów mogłaby pełnić rolę najważniejszej i najlepszej w karierze. Tymczasem u Thursday może być odbierana wręcz jako najsłabsza w porównaniu do pozostałych. Kwestia gustu ma tu zresztą większe niż zwykle znaczenie. Nazwać ją obiektywnie słabą to jak przyznać się do zaniku uszu. "A City By The Light Divided" to być może najważniejszy krok w brzmieniowym progresie zespołu. Przy jej okazji po raz pierwszy skrzyżowały się drogi Geoffa Rickly i jego ekipy z producentem Dave’em Fridmanem. Kawałki brzmią inaczej, są bardziej dopieszczone, coraz więcej w nich nowych rozwiązań. Thursday idą do przodu. W "Telegraph Avenue Kiss" odznaczają się ślady subtelnej elektroniki co w połączeniu z kompozycyjną jakością daje efekt magiczny. Jeśli ktoś ceni sobie misterną, niesamowitą atmosferę powinien spróbować "Sugar In The Sacrament". Miłośnicy dzwoneczków i łzawych wzruszeń dostaną wyborne "The Lovesong Writer" oraz "Running From The Rain" (ciarrrrrrry!). Momenty nastrojowe czy doznaniowe niezaprzeczalnie wiodą prym. Mniej otrzymujemy za to krzykliwego post-hardcore’u jakże charakterystycznego dla nich kilka lat wcześniej. Intensywne screamowanie pojawia się jedynie w "At This Velocity", ale pod szufladkę "agresja" da się jeszcze podpiąć "Into The Blinding Light" wyposażone w ostrą i brudną ścianę dźwięku. Dla fanów ważnym kawałkiem jawi się "The Other Side Of The Crash / Over And Out (Of Control)" opowiadające historię z "Understanding (In A Car Crash)" pod nieco innym kątem. Nie można też zapominać o oryginalnym zakończeniu "Autumn Leaves Revisited". Nietypowej jesiennej balladzie mistrzowsko ciągniętej przez prawie 7 minut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz