Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bryan Poole. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bryan Poole. Pokaż wszystkie posty

sobota, 18 sierpnia 2012

Of Montreal - The Bird Who Ate The Rabbit's Flower EP (1997)













6.5

Pytanie na dziś: czym był Kindercore? A) Rodzajem czekoladowego jajka z zabawką w środku, które swojego czasu rywalizowało z Kinder Niespodzianką. B) Urojonym gatunkiem muzycznym uprawianym przez dzieci z podstawówki grające hardcore-punka. C) Niezależną wytwórnią z lat 90., w której swoje drugie wydawnictwo, a zarazem pierwszą EP’kę wydało trio Of Montreal. Podpowiem, że jesteśmy na blogu Dirty Boots, a ja piszę właśnie recenzję. 

Batlesowskie, niewinne pioseneczki śpiewane cienkim głosem Kevina Barnesa na „The Bird Who Ate The Rabbit’s Flower” pasują do nazwy rzeczonego labelu jak ulał. Dobrych kilka miesięcy temu pisałem o świetnym debiucie zespołu zatytułowanym „Cherry Peel”. EP’kę z tego samego roku nagrano w całkiem podobnej stylistyce, z kawałkami ponownie dość niezłej jakości. To jeszcze nie homo-ekscentryczne „The Gay Parade” ani nawet „The Bedside Drama”. Coś w sam raz dla tych, którzy mają ochotę na dodatkową porcję wiśniowych lodów, bo w lawendowych i lukrecjowych jednak gustują mniej.

EP jak to EP, z zasady jestkrótkie, a w tym przypadku zawiera pięć utworów. Tyle Kevinowi jako krawcowi doskonałego popu w zupełności wystarczy, aby zaprezentować ułamek swego talentu. Perełką w zestawie jawi się ukryte pod czwórką „If I Faltered Slightly Twice”. 60’sowa przebojowa pieśń, zagrana przy akompaniamencie lo-fi’owego pianina (trochę jak Daniel Johnston) i cukierkowych, „wiewiórkowatych” chórków. Wraz z pozostałą czwórką składa się ona na około 15 minut bezpretensjonalnej, lekkiej muzyki do zapętlenia kilka razy pod rząd. 

czwartek, 1 grudnia 2011

Of Montreal - Cherry Peel (1997)












8


Kompozytorski geniusz nie bierze się z powietrza. Żadne przysłowiowe „Satanic Panic In The Attic” nie powstaje od tak sobie i nagle. Of Montreal interesujący byli już od samego początku, choć w latach 90. pewnie mało kto zdawał sobie sprawę z ich istnienia. Nawet dziś spośród ogromnej dyskografii Kevina Barnesa szerzej kojarzone są jakieś 3-4 albumy. O ile sam zespół pokrzywdzonym czy niedocenionym przy zdrowych zmysłach nikt nie nazwie, tak na kilka jego wydawnictw zdecydowanie wypadałoby baczniej zwrócić uwagę. 

Zrobię to więc teraz częściowo ja, nie siląc się na wielkie analizy, bo przy takiej płycie zwyczajnie nie wypada. Takiej to znaczy lekkiej, łatwej i przyjemnej, a przy tym piekielnie dobrej, zawierającej same piosenkowe majstersztyki. „Cherry Peel” jest jak coś pomiędzy „XO”, a „Oh, Inverted World”. Trio uwielbia stare kawałki, Beatlesów, popową psychodelię, no i naturalnie indie-rocka. Songwriting ma słodki, beztroski, ale nie do bólu naiwny. Bystrość i błyskotliwość twórców widać tu bowiem na każdym kroku, czy to za sprawą melodii czy tekstów. Jeśli zastanawialiście się kiedyś jak brzmiałyby utwory z „Satanica” podane nie w sposób zdekonstruowany, a klasyczny to zawartość „Cherry Peel” jest potencjalną odpowiedzią. 

Barnes, jak dobrze wiemy, uchodzi za ekscentryka, lubi kombinować i udziwniać. Tak się jednak składa, że nie tutaj. Pierwsza płyta Of Montreal zadziwiać może co najwyżej swą niewinnością. Jest tu bardzo „miłośnie”, uroczo, a czasem i tęsknie. W pierwszym, moim ulubionym „Everything Dissapears When You Come Around” Kevin kapitalnie wyraża stan permanentnego zakochania: birds have no heads when you come around, Everything loses its legs when you come around around around. “Baby” sugeruje rozpływanie się w rozkosznym aaaaaaa, ale chłopaki zręcznym szarpaniem w struny dbają by było też nośnie. „I Can’t Stop Your Memory” przez chwilę brzmi jak kawałek Elliotta Smitha (co zdarzy się jeszcze w „At Night Trees Aren’t Sleeping”), aby w następnej rozkręcić się do postaci zaginionego fragmentu którejś z późniejszych płyt Fab Four. Dalej mamy przyjazną balladkę o niejakim Larrym - „When You Are Loved Like You Are”, kojarzące się z wczesnymi Shinsami “Don’t Ask Me To Explain” i szalenie melodyjne „Sleeping In The Beetle Bug”. Rozbraja tekst „Tim I Wish You Born A Girl”, a szczególnie jego konkluzja (I’m not saying you can’t be all these things for me, But it’s just not the same because you’re a man, and so am I). Ładnie wypada wyraz uczuć względem ukochanego miasta w “Montreal”. „This Feeling (Derek’s Theme)” to kolejna porcja przebojowych motywów, a „I Was Watching Your Eyes” motyli w brzuchu. Fajnie słucha się „Springtime Was A Season”, jakby dziecięcej piosenki z odrobiną Neutral Milk Hotel (breeeeezee). „You’ve Got A Gift” mocno mieni się zaś wpływami Guided By Voices

„Wiśniowa Skórka” jest więc debiutem wymarzonym, nie gorszym od innych ówczesnych pozycji z Elephant 6. Zasłuchiwać się w niej można na porządnie, do czego z tego miejsca namawiam.