Pokazywanie postów oznaczonych etykietą midwest emo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą midwest emo. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 lutego 2019

Podsumowanie 2018: piosenki 20-11

















W ramach promowania „Blue Poles” Jack Ladder wypuścił na singlach dwa znakomite utwory, różniące się od siebie tak, jak dzień różni się od nocy. „White Flag” przyciągał atutami ciepłej ballady o dość prostolinijnym uroku, „Susan” mogła się zaś podobać jako piosenka zdecydowanie bardziej wykolejona i „creepiasta”, ale wciąż zabójczo przebojowa. Oczywistym muzycznym highlightem opowieści o tytułowej bohaterce i jej kochanku jest frapująca syntezatorowa oprawa zwrotki, której przerwanie usprawiedliwić da się jedynie refrenem tak trafionym, jak padające tu:  When you see the light, hold on tight, Tonight's the night, Come dancing with your baaaaaaby.

















W „All This Useless Energy” nie po raz pierwszy i z pewnością nie ostatni jesteśmy świadkami zmagań Jeffa Rosenstocka z ciemnymi siłami próbującymi zgubnie wpłynąć na jego życie. Darkness holds, Begging me to lose control, We wrestle it back and forth ‘til urban silence. Jak to już u tego punkowego songwritera bywa, obawy i niepewności okupują należne sobie miejsce w warstwie tekstowej, ale jednocześnie muzyka brzmi tak, jakby służyła efektywnej autoterapii. Nie ma w końcu siły, żeby na wysokości żywiołowo wyzwalającego frustrację mostka, cała ta pieprzona bezużyteczna energia miała nie rozsypać się w drobny mak. 

















Pod kątem klawiszowych i gitarowych progresji „Liisa” to jeden wielki festiwal fajerwerków. Warto tu wskazać szczególnie na moment wystrzeliwujący chwilę przed pierwszą, a później raz jeszcze przed drugą minutą utworu. Fantazyjny, rozpasany hook, podany w zestawie z ultra-chwytliwym riffem sieje zamęt i nie ogląda się na jeńców, niosąc nam spektakularny powiew fińskiej psychodelicznej wiosny.

















Szkołę grania melodyjno-hałaśliwych wymiataczy Sałatkowi Chłopcy ukończyli co najmniej z wyróżnieniem. Indeks nr 3 na „This Is Glue” wydobywa z pamięci naprawdę wiele lo-fi/indie rockowych wspomnień, będąc przy tym kawałkiem o własnej, bezspornej jakości. Miłe skojarzenia zaczynają się od Dinosaur Jr i Boyracer, a kończą na No Age czy Japandroids. Odjazdowe gitary, noise popowa energia + niezbyt charyzmatyczny, ale naładowany pasją wokal i wiemy już, w którym kościele bije dzwon. Numer kapeli z nowozelandzkiego Christchurch posiada jednak wyraźny charakter, a powiedzieć, że ZAŻERA, to w sumie jak nic nie powiedzieć. „Freak Scene”, „A Friend For Life”, „Fever Dreaming”, „Younger Us”Pomiędzy przecinkami dopiszcie sobie, co chcecie, ale ten umowny poczet gitarowo-garażowych hymnów domyka nam na chwilę obecną „Psych Slasher”.  

















Sexores wymierzają synthpopową sprawiedliwość z rozmysłem, bez pieszczenia się i znieczuleń. Ich singiel naprawdę BRZMI, ale też wywiązuje się z postulatu piosenkowo-kompozycyjnego.  Wydaje się, że Ekwadorczycy od początku idą na całość, atakując kolejno: tłustym basowym synthem i nieodstępującymi go na krok uderzeniami perkusyjnego automatu, mglistymi klawiszami oraz eightiesowo tęskniącymi wokalami zwrotek, a także, w końcu - wjeżdżającym z niezachwianą pewnością siebie refrenem. Wszystkie wymienione rzeczy są dla kawałka w tej stylistyce niczym baranina z ostrym sosem na grubym cieście dla kebaba, czytaj - opcją optymalną, zapewniającą największą sytość i intensywność smaku. Wiadomo, że „co kto lubi”, a można też przecież inaczej, ale jeśli ktoś lubi akurat TAK, to w „Berlinie” czeka na niego uczta.



Gdyby prezentowany w latach 90. w polskiej telewizji program „Zwyczajni niezwyczajni” o zwykłych ludziach dokonujących niezwykłych czynów przearanżować na muzyczny cykl o zespołach piszących niepozorne, ale jednak w jakiś sposób zjawiskowe piosenki, to pochodząca z hiszpańskiej Murcji grupa Neon Lights doczekałaby się tam poświęconego sobie odcinka. „The Sun Shines On Our Behalf” to właśnie taki utwór, który pomimo teoretycznego braku wyróżniających się hooków, swą naturalną harmonijnością zdejmuje słuchaczowi kamień z serca. Sekret zdaje się tkwić w całkowitej nienachalności pogodnych melodii, na których kawałek płynie i nieśmiałym optymizmie, jaki ta muzyka przez cały czas z sobą niesie. Refren, czyli raczące uroczą twee popową prostotą: And if you must do stupid things, Please don’t hesitate do them with me jest już natomiast tym momentem, w którym, jak to kiedyś w jednym skandynawskim filmie, za oknem zaczynamy widzieć słonie.      

















„Floral” to kawałek działający nieco według zasady „do tańca i do różańca”, choć kolejność należałoby tu właściwie odwrócić. Charmer najpierw wkładają bowiem w swój utwór olbrzymie pokłady nastrojowych melodii i midwestowej romantyczności, które przeplatają odrobiną math-rockowych wpływów a la This Town Needs Guns, aby później, jeszcze wcześniej niż w połowie piosenki, wyrwać z kopyta szybkim, napędzanym galopującą perkusją zrywem. Wszystko kończy się ostatecznie tam, gdzie zaczęło. Kulminacyjny lament Why'd you have to leaaaave? zamyka etap złości i na nowo zaczyna fazę nostalgicznego rozpamiętywania. A ta jest przecież dla emo przysłowiowym młynem na wodę i pretekstem do kolejnego zalewu pięknych sekwencji gitarowych akordów.



Milo Greene jako jedni z nielicznych, spośród retromaniaków lat 80., wzięli odważniej na warsztat ówczesne, dość kiczowate adult contemporary. Na dokładnie tak zatytułowanym albumie nie do końca podołali karkołomnemu zadaniu przedstawienia w pełni zadowalającego materiału w ramach tej muzycznej rubryki, ale „Move” i zwłaszcza jego refren to już operacja wykonana brawurowo. Jest tu programowo „dorosło”, wieczornie i klimatycznie, o miłości, obowiązkowo ze szczyptą saksofonu. Co ważne, jest też jednak w pełni przebojowo, a dbałość o stylistyczną dokładność idzie sukcesywnie w parze z pokazaniem, że da się takie rzeczy robić strawnie, przyjemnie, a nawet całkiem kunsztownie.



Napisać podsumowanie piosenek roku bez nadużywania słowa „refren” przy jednoczesnym zawarciu w tymże rankingu całej masy kawałków, w których najważniejszym elementem jest refren, to trochę jak pisać o najładniejszych golach sezonu i starać się omijać przy tym słowo „okienko”. Oczywiście próbować zawsze warto. Przynajmniej dopóki na drodze nie stanie utwór taki jak „Talking Straight”, gdzie wypada już tylko wywiesić białą flagę, bo cel staje się zupełnie nierealny. To właśnie soczysty, obezwładniający niczym u R.E.M za ich złotych czasów refren jest bowiem w piosence Rolling Blackouts Coastal Fever głównym źródłem radości. Mówione, podsycane nadpobudliwą rytmiką zwrotki brzmią z kolei tak, jakby stworzono je zaledwie pod kątem jego należytej antycypacji. Mając już w pamięci obiecującą jangle popową EP’kę „The French Press” Australijczyków z 2017 r. można powiedzieć, iż uderzenie z ich strony nie było tak całkiem nieoczekiwane, ale biorąc pod uwagę rozmiar „szkód” wyrządzonych po wystrzale z tego singlowego działa totalnego, trzeba przyznać, że nadal przyzwoicie zaskakujące.  



“Black Walls”, jak raczej żaden inny z wcześniejszych singli zwiastujących „Dear Tommy”, przywołuje nastrój „Night Drive” i „Kill For Love” tak satysfakcjonująco dokładnie. Licząc od zabójczego, niespiesznie budowanego wstępu, Johnny Jewel, niczym bohaterka tekstu zamieniająca wodę w wino, wszystkie syntezatorowe fragmenty przemienia w złoto. Wokal, tekst, motywy – klimatyczność, którą utwór oddycha pełną piersią, osiągana jest każdym możliwym sposobem i chyba w każdym możliwym momencie. Nie ma tu doprawdy chwili pozostawiającej wątpliwość, że ich najlepszy nocny synthpop dzieje się właśnie naszych oczach ponownie. 




piątek, 29 kwietnia 2016

2010-2014: punk & emo (piosenki) - miejsca 70-61





Inicjalne słowa: Hang me, I’m the hang man... uderzają swą bezpośredniością niczym orzeźwiające chluśnięcie z wiadra wody. Tym sposobem kawałek Useless ID przypomina ile dobrego można zmieścić w konwencjonalnej pop rockowej piosence. W czasach, gdy energetyczna radiowa muzyka wyginęła, przebojowość hooków „Live Or Die” prostodusznie i szlachetnie uszczęśliwia. 

Useless ID - Before It Kills 
Allister - Diamond Ring



Jeśli przyjrzymy się uważnie piosence Joie De Vivre, zauważymy, że każda część „I’d Be Upset If I Broke Up With Me Too” spełnia kryteria wymagane do bycia wzorcowym utworem dla stylistyki midwest emo. Grupa z Illinois pamiętała naprawdę o wszystkim, począwszy od bardzo ładnej, prowadzącej kompozycję pogodno-romantycznej melodii, przez najlepiej komponujący się z tego rodzaju dźwiękami introspektywny tekst, moment euforycznego doznawania (you were theeere) i nawet tytuł, który Bóg gatunku, Mike Kinsella, oceniłby jako dobry, bo da się go wymówić jako zdanie. Gdzieś pomiędzy Mineral, American Football i The Promise Ring. Smaczna reminiscencja drugiej połowy lat 90. 

Joie De Vivre - Sundays 
Hightide Hotel - I Know What The World Gone Means



Wystarczającym powodem dla umieszczenia w tym gronie piosenki Modern Baseball może być właściwie jej ogromnie urocza melodyjność. Dużą, a być może nawet kluczową zaletą pozostaje jednak tekst stanowiący wiarygodny zapis wplątania się w tak zwany „friend zone”. Rozmyślania brzmiące wyjątkowo realistycznie, w których narrator nie wstydzi się przedstawić siebie jako uczuciowego przegrańca bez pewności siebie, zwodzącego egoistyczną przyjaciółkę nieokazywaniem najmniejszych przejawów odczuwania czegoś więcej. 

Modern Baseball - The Weekend 
The Front Bottoms - Twin Size Mattress    



Punkt graniczny między End Of A Year a Self Defense Family. Dwa riffy, dwa głosy, tekst złowrogi, finezyjnie napisany. Minimalizm i chłód po amerykańsku. Post-punk zagrany przez post-hardcore’ową kapelę z kolosalnie dobrym skutkiem. 





Self Defense Family - Self Immolation Family 
Drug Church - Thinking About Joining Drug Church



Fall Out Boy wyciągnięty za mordę z komercyjnych salonów, po czym zawleczony z powrotem do świata małych klubów i niezależnych wytwórni. Mamy w “Basements” perkusję na ADHD, old schoolowo pop punkowe melodie, mega-refren i wzorowe wakacyjne teksty w stylu: We hit the ocean, Stop the car and let our records out to sea. Jednym słowem - kwintesencję bezceremonialnie słonecznego, młodzieżowego entuzjazmu. 

Junior Battles - Seventeen 
Direct Hit! - Buried Alive



Prawie tytułowy numer z trzeciej płyty samozwańczych kanadyjskich piratów wykłada na stół wszystkie ich najmocniejsze karty. Ogromny luz, swojskie i skoczne elementy folkowe oraz szczyptę punk rockowej bojowości. Wokalista Dreadnoughts wieszczy w tekście niechybną śmierć innych gatunków muzycznych (emo, screamo), przepowiada upadek indie-hipsterów i pop country’owych gwiazdeczek, ale z niezachwianą wiarą głosi przy tym nieśmiertelność wielbionej polki. Wszystko to oczywiście z lekkim przymrużeniem oka, w kabaretowym stylu, choć zapewne i z nutą autentycznego cynizmu.

The Dreadnoughts - Sleep Is For The Weak 
Flatfoot 56 - Smoke Blower



W 2013 roku jedna z lepszych piosenek nurtu emo dotarła do nas z Austrii. Podopieczni Count Your Lucky Stars nagrali utwór do cna październikowy, trochę zadumany, ale solidnie krzepiący zarazem. Bardzo nastrojowy, choć w żadnym razie nie depresyjny, na swój specyficzny sposób pobudzający do życia i działania. 



Rika - October  



„Award Of The Year Award” uderza w słuchacza wyrazistym riffem, dużym refrenem i kilkoma utrwalającymi się w pamięci linijkami tekstu. Ten kawałek to również pierwszy moment „otwarcia” zespołu grającego dotychczas nieco bardziej hermetyczne emo. Utwór bezpośredni, singlowy, o ostrzej zarysowanych kształtach. Rockowa przebojowość w swym najnowszym wcieleniu.


You Blew It! - Terry Vs. Tori             
Snowing - I Think We're In Minsk



Zespół, który próbował zjeść ciastko i mieć ciastko. Trafiać do odbiorców springsteenowego punka w stylu Gaslight Anthem i jednocześnie pukać do drzwi przystępnych pop rockowych rozgłośni. Co ciekawe, częściowo mu się to udało. Słychać w „Charissie” pewną emocję, ciepło, kontrolowaną szorstkość oraz kompozycyjną uczciwość. Jak na produkt z dużej wytwórni jest to oczywiście rzecz dość wygładzona, co nie zmienia jednak faktu, że kiedy kapela wspólnie zakrzykuje tu: you sleep better when I’m not around!, ja czuję się w jakiś sposób rozbrojony i pozostawiony bez możliwości przypuszczenia krytycznego ataku. 

AM Taxi - The Mistake 
Let Me Run - If It Bleeds We Can Kill It



Trudno powiedzieć czy utwór Youth Pictures Of Florence Henderson to jeszcze nastrojowo-melodyjne indie emo czy może już konwencjonalny post-rock a la Explosions In The Sky? Pewne jest natomiast, że w przypadku tej ośmiominutowej kompozycji mamy do czynienia z muzyką piękną jak z obrazka. Malowaną przy pomocy ciepłych barw, spokojną i pełną nadziei. Słuchowiskiem tyle odtwórczym co i szlachetnym, romantycznie wyczarowanym przez wyjątkowo natchnionych Norwegów.

YPOFH - To Sit Down Or To Follow, So I Follow 
The Appleseed Cast - Adriatic To Black Sea 

miejsca 60-51