wtorek, 29 maja 2018

Cranes - Jewel (1993)











8

W tajemniczym i fascynującym utworze z drugiej płyty Cranes, bas i akustyczna gitara pobrzmiewają na modłę kilku fragmentów wczesnej twórczości The Cure. Po wstępie złożonym z dźwięków wyrazistej perkusji i zadumanych melodii można ulec wrażeniu, że za chwilę Robert Smith* zaśpiewa nam: You fall in love with somebody else, Again tonight. Owy nastrojowy grunt przygotowany jest jednak pod enigmatyczną, dziecięco-gotycką Alison Shaw. Już sama ta prosta aranżacja wydaje się wciągać w bezdenną głębię, ale wymiar prawdziwej niesamowitości osiąga do spółki z niecodziennym śpiewem wokalistki. Pojawia się tu zatem wszystko, czego „klimaciarze” mogliby sobie życzyć: ulotność, eteryczność, mrok i słodycz. Do tego oczywiście genialna, opatrzona odpowiednią oprawą kulminacja: There would be no more screaming it awaaaaay, przy której mam poczucie, jakby coś przez dłuższy czas tylko delikatnie nęcącego pochłaniało mnie nagle gwałtownie w całości.  

* Kilka miesięcy po ukazaniu się LP „Forever” Bob miał nawet znaczący udział w nagrywaniu nowej, singlowej wersji „Jewel”, która dość znacząco różniła się od albumowej. Choć była muzycznie interesująca, coś z gęstej, frapującej atmosfery oryginału chyba jednak w niej zginęło.

czwartek, 17 maja 2018

The Saturday People / The Clientele - Grace / Porcelain (2001)











8

W lipcu 2001 roku, 5 miesięcy po „rodzinnym” splicie z The Relict, wydanym za sprawą maleńkiej brytyjskiej wytwórni Johnny Kane, ukazał się kolejny siedmiocalowy winyl z udziałem grupy Alasdaira MacLeana. W tym przypadku The Clientele łączyli siły z kolegami zza oceanu, istniejącą od zaledwie 2 lat, ale złożoną z rozpoznawalnych w amerykańskim indie-światku muzyków, formacją The Saturday People. „Grace/Porcelain” trafiło do nielicznych sklepów płytowych nakładem również zlokalizowanego w USA labelu Slumberland Records.

Slumberland w pierwszej połowie lat 90. stał się znany jako wydawca m. in. Velocity Girl, Boyracer, Stereolab, Swirlies, Lilys i Black Tambourine. To właśnie w tych zespołach grali wcześniej Terry Banks, Archie Moore i reszta członków The Saturday People. Aby prześledzić, kto dokładnie przewinął się przez jaki skład, warto byłoby zapewne rozrysować wszelkie konotacje na słusznych rozmiarów drzewie genealogicznym. Warto jednakże wspomnieć, że sam założyciel wytwórni, Mike Schulman, stanowił ¼ załogi kultowego Black Tambourine, a The Clientele z twórcami „Throw Aggie Off The Bridge” łączyła nić w postaci znajomości z wokalistką Pam Berry. Tą samą, która na splicie sprzed niespełna pół roku śpiewała wraz z Alasdairem piękne „(I Can’t Seem) To Make You Mine”.

Piosenki na „siódemce” z The Relict były osadzone w bardzo podobnych estetykach i także pod względem jakościowym jednoznaczne wskazanie, która jest lepsza stanowiłoby spory problem. Tutaj ten umowny kłopot także istnieje, ale z powodu zupełnie odwrotnego. Obydwa utwory nie leżą może w kosmicznie oddalonych od siebie muzycznych rzeczywistościach, ale są jednak na tyle odmienne, że wszelkie wartościowania tracą sens. Innymi słowy, każdy jest szalenie dobry na swoich własnych zasadach i obydwa pięknie się od siebie różnią.

„Grace” to czysty gitarowy pop, nie tak rozmarzony ani liryczny jak u MacLeana, za to melodyjniejszy wokalnie i klasyczniej piosenkowy ogółem. Wspólny mianownik z The Clientele najprędzej usłyszymy w zadbanych, z lubością szytych melodiach, z których wyłaniają się zwrotki. Na tym jednak właściwie koniec, ponieważ z biegiem prowadzenia utworu Banks i spółka zapuszczają się w rejony, jakich u stroniącej od bezpośrednio rock’n rollowych środków wyrazu brytyjskiej grupy nigdy nie uświadczymy. Kompozytorski kunszt kawałka The Saturday People ujawnia się tym bardziej, im silniej panowie dają się ponieść frywolnym wpływom lat 60. O ile w pierwszej części zwrotek amerykanie brzmią jak kolejna fajna, choć niepozorna indie popowa kapela odpowiednia swoim czasom, tak od momentu old-schoolowych chórków przed refrenem i beatlesowskiego I won’t call you on the phone zaczyna się nieśmiała przemiana, zwieńczona ostatecznie zadziornym outro a la The Rolling Stones czy The Kinks. Pomiędzy tym wszystkim pada też oczywiście subtelny, skapujący z naturalną gracją refren. 

„Porcelain” autorstwa The Clientele znakomicie spełnia na splicie rolę rewersu, będąc przy tym, jak już wcześniej wspomniałem, nagraniem niemniej fascynującym. „Grace” cechowała się zwartym kompozycyjnym szkieletem, popową bezpośredniością i standardowym dla piosenek podejściem do tekstu, który stanowi jakąś opowieść. Optyka, jak przybierają MacLean, Hornsey i Keen pod niemal każdym względem wypada zaś totalnie osobliwie. Panowie wyrażają się poprzez lo-fi’ową oprawę, niedające się zbyt łatwo przeniknąć melodyjne niuanse i zdystansowany wokal. Brak sztywnych reguł, typowych zwrotek-refrenów, w to miejsce wolny przepływ natchnionych impresji. Tekst bardziej jako klimatyczna poezja, niż cokolwiek na kształt czytelnej fabularnej historii. 

Urok pierwszego z utworów możemy porównać do ogrodu skąpanego w promieniach słońca. Drugiego z kolei, do tego samego miejsca, ale rozświetlonego wieczornym blaskiem księżyca. Jeżeli kawałek The Saturday People niesie pobudzającą radość, nagranie The Clientele wprowadza obfite pokłady nastroju. Do spółki słucha się ich wyśmienicie, a wytrawność progresji akordów oraz songwriterskich konceptów sprawia, że odsłuchy te jawią się nie tylko czasem spędzonym przyjemnie, ale i zajmująco.