Od momentu wydania „Emmy” minęło kilka miesięcy, zaczął się nowy rok, choć nie dobiegła końca stara zima. Luty 1989, The Field Mice pokazują światu potwierdzenie tego, iż nie są tylko chwilowym aktem na rozległej a zarazem mało trwałej scenie niezależnej. Dowodem znakomite 5:05, w którym doprawdy żadna sekunda nie zostaje zmarnowana. „Sensitive” jawi się mocnym uderzeniem, kawałkiem motorycznie poprowadzonym przez melodie, puls basu, ale przede wszystkim brudne, pre-shoegaze’owe brzmienie gitary i wyrazisty rytm perkusji. Robert manifestuje tu wrażliwość i uczuciowość, bo choć tym razem piosence daleko do ckliwości i założeń kojarzonych z twee popem, to tekst jest niemalże krwawą obroną wartości, jakie panowie swoją twórczością niewątpliwie reprezentują.
My feelings are hurt so easily, That is the price that I pay, The Price that I do pay, To appreciate, The Beauty they're killing, The Beauty they're busy killing, Killing, Killing, Killing…
Z kolei uzupełniający singiel utwór “When Morning Comes To Town” to Field Mice klasyczne, konserwatywne i najzwyczajniej w świecie bardzo dobre. Emocje opadają, piosenka jest ładna, jej charakter niemal sielski, pomimo tego, że traktuje o kolejnej miłości, która musiała się skończyć. Bobby, wspomagany przez kobiecy głos jest jednak świadomy nieuchronności tego zdarzenia i nie wydaje się dołować. Rankiem idzie do przodu, wieczorem jest samotny i rozmyśla o niej. Standard.
„Sensitive” okazał się singlem umiarkowanie dostrzeżonym. Dotarł do top 20 UK Independent Chart a nawet znalazł się w prestiżowym Festive 50 kompilowanym co roku przez Johna Peela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz