Księżycowo, romantycznie, jak to u Ponda, ale przy tym też do przodu, żwawo, z życiem. Trafił w dziesiątkę ten, kto wpadł na to, by w „When The Moon Brings The Silver” wyeksponować całą tę motorykę, dać porządny rytm i zwyczajnie rozpędzić potencjał kawałka. Kompozycyjnie spoko, lirycznie jak trzeba. Studenckie wspominki, trzeci rok, drugi semestr.
Tak jak już ktoś kiedyś napisał: „Piosenka ma wszelkie predyspozycje do bycia tegorocznym, długofalowym hitem, lądującym w późniejszych podsumowaniach. Jest tu mocny synth-popowy hook przewijający się przez całość, towarzyszący rozmarzonemu śpiewaniu Tessy Murray. Przebity w refrenie najbardziej nawiedzająco-hipnotycznym motywem pierwszej kwarty roku, opartym właściwie na jednej, sugestywnie powtarzanej frazie. So young, so young, so youuung… . Ta nocna, romantyczna ulotność, manifestujący młodzieńcze uniesienia tekst i buszujące po głowie klawisze. Szkoda jedynie, że tak krótko, ale jest na to rada. Ja puszczam sobie dwunasty raz pod rząd.”
Takie piosenki nagrywają ludzie szczęśliwi. Bezpretensjonalność, dla kawałka spod indeksu drugiego na „Pythons” jest słowem kluczem. Kombinacja idyllycznego tekstu o tym „jak zajebistym farciarzem jestem, bo moja dziewczyna wybrała właśnie mnie” z najlżejszą, najbardziej wpadającą w ucho formą słonecznego college-rocka.
Wydawali się zwykłymi wychudzonymi indie-chłopaczkami z jednym, niezłym numerem a la MGMT na koncie, w którym gość śpiewał, że pieprzy romanse, woli podkochiwać się w dziewczynie z Warpaint. Wpadli nagle z datą 2013, aby przygotować kawałek o tak nielogicznej, nieprzystającej do „dzisiejszych czasów” budowie, okazujący się (moim) tegorocznym „I Wanna Be Adored”. W tym właśnie szaleństwie Swim Deep znaleźli metodę, przez całe 5:54 trzymając fason i nie myląc się ani razu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz