Chwila oddechu pomiędzy pierwszorzędnym, efektywnym debiutem, a kolejną fazą istnienia, w której zawrą się dwa następne albumy i kilka udanych, pomniejszych wydawnictw.
Na pierwszej części „Jesiennego Sklepu” nie dzieje się właściwie nic nadzwyczaj spektakularnego, choć pewne akcenty warto dostrzec. Najpierw „If You Need Someone” czyli dobrze znane oblicze The Field Mice lekko podkreślone syntezatorem, piosenka z intrem mieniącym się gdzieś tam podobieństwem do Cure’owskiego „Just Like Heaven”. Następnie ciężki orzech do zgryzienia - „The World To Me”, z jednej strony znów totalnie dotychczasowi oni, z drugiej jakieś zupełnie nie przystające do Wrattena i Hiscocka cuda-niewidy. Dęciaki? Elementy orkiestrowe? Utwór numer 2 dezorientuje, choć jak to się mówi “w rdzeniu” jawi się kompozycją definitywnie udaną. Kiedy Robert śpiewa Don't go Don't go away Don't go Don't go away Say you will Say you will Say you will stay… jest to dla słuchacza lubiącego ich wcześniejsze wyczyny czymś naprawdę wystarczającym.
Część druga czyli pozycja 25 z katalogu Sarah Records zaczyna się od dość topornego „Song Six”, w środku ma liryczne „Anyone Else Isn’t You”, a na końcu przyjemną niespodziankę zatytułowaną „Bleak”. Przyjemną, ponieważ o ile pierwsze dwa kawałki można swobodnie zapomnieć, tak trzeci ma już coś w sobie. Szaro, smutno, ponuro, ale nie tak jak choćby w pamiętnym „Letting Go”. Inna odmiana ponurej melancholii, o śmierci, bez miłości. Syntezator na swoim miejscu, ułamek czegoś nowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz