sobota, 31 marca 2012
Funeral For A Friend - Memory And Humanity (2008)
6.5
„Memory And Humanity” to coś w rodzaju paraboli skupiającej wszystko co znamy z poprzednich dokonań Funeral For A Friend. Są więc przede wszystkim wrzaski znane z debiutu (cecha charakterystyczna formacji, bez której Walijczycy byliby jak róża bez kolców) i miła dla ucha alternatywno-rockowa melodyka, odpowiednia szczególnie dla „Hours” i „Tales Don’t Tell Themselves”. Niestety ani jedno ani drugie nie w tak okazałej postaci jak dawniej. Bez porządnego zacięcia ostrych przebojów w rodzaju „Juneau”. Brak również piosenki równie ładnej jak „Into Oblivion” z „Tales Don’t Tell Themselves”. Mimo wszystko obyło się bez tragedii.
Najmocniejsze punkty krążka? „You Can’t See The Forest For The Wolves”, akustyczny początek z miejsca odkrywa refren kompozycji. Trwa to jednak tylko chwilę bo kawałek zaczyna się na serio w momencie wejścia wokalu i najlepszego z całej płyty gitarowego riffu. Jest to zresztą motor napędzający cały utwór. W zwrotkach brzmią bezkompromisowo, w refrenie łagodnieją. Ta piosenka nagrana 5 lat wcześniej byłaby jaśniejszym punktem „Cassually Dressed Up And Deep In The Conversation” pod warunkiem, że perkusista dograłby szczyptę swoich wrzasków.
Pierwszy singiel czyli „Waterfront Dance Club” rozpoczyna gęsta perkusyjno-gitarowa powierzchnia dźwięków. Niestety do 2:11 nie dzieje się już nic interesującego. Dopiero śpiewane przez Daviesa „Let’s go, waterfront…” wyprowadza ten kawałek na konkretną drogę. „Kicking And Screaming” to jedna z najbardziej nośnych rzeczy w zestawie. Doskonale przedstawia filozofię nagrań krążka – „grajmy głośno, ale nie zapominajmy o melodii”. Obydwa promujące utwory są w porządku, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że kiedyś było „Bullet Theory” albo „Roses For The Dead” na obydwa padnie zawstydzający cień.
Złego słowa nie powiem na temat „Beneath The Burning Tree”. Od tego kawałka bije pozytywna aura, masa w nim energii refren jest udany jak nigdy a to co dzieje się pod koniec drugiej minuty zasługuje na bezwarunkowe uznanie. „Building” chronologicznie wcześniejszy to z kolei perfekcyjny przykład urokliwej ballady. Fragment “Memory And Humanity” 6-8 czyli kolejno “You Can’t See The Forest For The Wolves”, “Building”, “Beneath The Burning Tree” jest zdecydowanie najciekawszy.
Naprawdę nieudanych fragmentów właściwie nie ma. Trudno zresztą oczekiwać wielkich wpadek po zespole, który nagrał właśnie swoją czwartą płytę. „Someday The Fire”, „Charlie Don’t Surf”, „To Die Like Mouchette” delikatnie przynudzają co nie zmienia faktu, że krążek jest dość równy. Zaryzykuje nawet twierdzenie, iż mamy do czynienia z najbardziej wyrównanym poziomem albumu w całej dyskografii walijskiej kapeli. W czym więc problem? Panowie i ich muzyka są już delikatnie poza swoimi czasami, przeszli do lekko zakurzonego lamusa. Koleżanka, tak, coś więcej, nie. Nagrali nienajgorszy album. No Ok. Przypomnieli światu o swojej obecności. Dobre i to.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz