4.5
Pająk zmarł w tym samym miejscu, w którym niegdyś śmierć poniosła mucha. Ów niezwykłe zdarzenie zainspirowało Roberta Pollarda i kolegów do zatytułowania swej kolejnej płyty „Same Place The Fly Got Smashed”. W sumie ma się to jakoś do samego albumu, bo porównując poprzedni krążek „Self-Inflicted Aerial Nostalga” do pochodzącej z 1990 roku młodszej siostrzyczki można odnieść wrażenie, że zespół utkwił w jednym punkcie. O ile wcześniej dało się wyczuć jakiś progres tak tutaj chwilowo panowie drepczą po udeptanym przez siebie gruncie. Ciekawiej jest za to tekstowo. Lirycznie piosenki podejmują tematykę alkoholową, ale czy przy zupełnej przeciętności warstwy muzycznej naprawdę stanowi to wielkie pocieszenie? Raczej minimalne. Po raz kolejny zadedykuję krążek miłośnikom klasycznej, garażowej, marnie wyprodukowanej rockerki. Wielbiciele popowego zmysłu Pollarda znajdą coś dla siebie najwyżej w dawkach głodowych.
Top 3
1. Local Mix-Up
Trzeba przyznać, że ładnie udało się im upchać trochę przestrzeni w ramkach ciasnej jak cholera muzyki. Przez chwilę mamy mroczny klimat, potem Robert wyskakuje z wesolutkim You as a person, Have got to think fast, Cause this is a party, But it's not gonna last, This is the same place the fly got smaaaaashed.
Według Pollarda jeden z najlepszych tekstów jakie napisał: When the pendulum swings it cuts, When the big door swings open and shuts, Yeah, we'll be middle-age children, But so what?
Jak czasem gram na swojej rozstrojonej, popsutej gitarze to też potrafię podobne melodie tworzyć. Taki już urok tego całego lo-fi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz