poniedziałek, 15 października 2012
Fang Island - Major (2012)
7
„Major” to album, który w kategorii najlepsze college rockowe/power popowe granie wakacji nie miał w tym roku dużej konkurencji. Fang Island okroili swoją muzykę z math-rockowego elementu pozostawiając więcej miejsca dla fajnych, melodyjnych piosenek. Delikatna i słuszna w mym mniemaniu zmiana proporcji (w porównaniu do „Fang Island”) zaważyła o pozytywnej recepcji płyty i artystyczno-rozrywkowym zwycięstwie nowojorczyków.
O tym co z matematyczno-progresywnego stylu zostało nawet nie chce mi się pisać, bo są to momenty jakie wolę raczej skipować. Esencję zajebistości tego krążka reprezentują ścieżki spod indeksów 3-5. „Sisterly”, „Seek It Out” i „Make Me” czyli powiedzmy, że umowne single. Ułożone na zasadzie “co jeden to lepszy”, słoneczne, sympatyczne, z dobrymi refrenami. Indie-dzieciaki w USA mogą sobie przy tym chodzić na plażę, surfować i bóg wie co jeszcze. Mi też nieźle się słuchało przy piwie nad siedleckim zalewem. Tym samym Fang Island mocniej wpisali się w nurt uprawiany wcześniej przez między innymi Surfer Blood.
Przybijam więc trójce z Providence „wysoką piątkę”, a właściwie siódemkę. „Major” to rzecz bardzo udana choć daleka do doskonałości. Z chęcią wybieram tu sobie fragmenty, ale na całość nie zawsze reflektuję. Wrzucam do worka z letnimi przebojami, chowam do folderu i czekam aż znów przyjdzie odpowiedni czas by po płytę sięgnąć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz