czwartek, 3 maja 2012

The Marked Men - Ghosts (2009)












8.5

Marked Men to jak na pop punkowe standardy kapela dość unikalna. Jeszcze na (świetnym) „Fix My Brain” nie rzucali się tak bardzo w oczy. Grali całkiem łagodne piosenki z wyraźnym posmakiem lat 60’tych pokroju singlowego „A Little Time”. Czasem bliżej było im do Ramones („Sully My Name”), czasem był to po prostu odświeżony, kapitalny rock’n roll („Going Crazy”). Na „Ghosts” powrócili jako zespół znacznie bardziej punkowy. Znów postarali się o oszałamiającą ilość klasowych, pierwszego sortu melodii, chwytów, riffów. Nie żeby byli jakimiś wirtuozami, ale to na czym budują swoje zręczne łupanki brzmi przecież wyśmienicie. Sprawność w dawkowaniu chwytliwych hooków i umilanie słuchaczowi czasu sytuuje ich w ścisłej czołówce dzisiejszych kapel ogólno-punkowych. Ostatni klucz do genialności „Ghosts” to hałas, jazgot, przyjemna kakofonia. Pokrywają nią swoje maks-przebojowe numery, sprawiając, że dla jednych stają się one niesłuchalne, dla innych nabierają ostatecznego, idealnego szlifu. Po pewnym czasie znajomości z „All In Your Head”, „Fortune” albo „One More Time” i szybkim przebiciu przez garażową warstwę docieramy do sedna. Dajemy się chwycić na ich haczyk. A one nie dają spokoju, bo kiedy je słyszymy coś się w nas gotuje. Noga, ręka, palce u dłoni, głowa, stopa. Prędzej czy później jedna z tych kończyn zaczyna żyć własnym życiem. Pop z teki The Zombies filtrowany przez zgrzytliwy punk rock Teengenerate to recepta zaskakująco dobra i trafna dziś, tu i teraz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz