piątek, 20 lipca 2012

Islands - A Sleep & A Forgetting (2012)












7

Człowiek nazywa się Nicholas Thorburn, pochodzi z Kanady, od dziesięciu lat stanowi filar tamtejszej sceny niezależnej. Znamy go z nieodżałowanych The Unicorns oraz bardzo zacnego swojego czasu Islands. No właśnie Islands, prawie zapomniałem, że wciąż mowa o tym samym zespole, ale pomylić się można, bo teraz brzmią zupełnie inaczej. Thorburn proces pisania "A Sleep And A Forgetting" rozpoczął w ubiegłe walentynki po rozstaniu z dziewczyną, album światło dzienne ujrzał zaś 14 lutego 2012 roku. Nie obyło się bez wpływu tych wydarzeń na muzyczną i tekstową zawartość czwartej płyty projektu. Inspiracją dla całości jest tym razem stary, klasyczny soul. Mamy całą masę ładnych, spokojnych melodii przy znacznie mniejszej ilości indie rockowych wpływów. W efekcie powstała rzecz w pewnej konwencji, o niewątpliwym uroku , staroświecko romantyczna, niestety nie pozbawiona kilku fillerów. Na takie momenty udaje się jednak przymknąć oko za sprawą starej jak świat metody umieszczenia na płycie kilku więcej niż świetnych, potencjalnie singlowych utworów. Uzbrojone w arcychwytliwy piano-motyw „Hallways” - pewnie ich najbardziej wpadający w ucho numer od czasów pamiętnego „Rough Gem”. Niemniej rozwibrowane za sprawą klawiszy, zdradzające kombinatorsko-popową naturę „Never Go Solo”. Nieprzyzwoicie old-schoolowy singiel „This Is Not A Song”. Na koniec piękne „Same Thing” jako swoista wisienka na torcie i podjęcie rękawicy od dawnego kolegi z zespołu Aldena Pennera z Clues, który podobnie smucił nas trzy lata temu balladką „Let’s Get Strong”. Kuracja na złamane serce, muzyczny eksperyment, realizacja soulowych fascynacji. Czym by to dla Nicha nie było, dla nas jest przede wszystkim dobrą, ogromnie przyjemną płytą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz