Reprezentatywna próbka intrygującego miejscami stylu The Drones. Mroczna subtelność klawiszy i enigmatyczne linijki autorstwa charyzmatycznego wokalisty/kompozytora Garetha Liddiarda budują nastrój. Gwałtowne przyłożenia w okolicach refrenu nie do końca trafione, ale do zniesienia. Cieszy fakt, że Australijczykom udało się dojść do głosu i na przestrzeni ostatnich miesięcy ubarwić zdominowaną przez powtarzalnych Amerykanów i Brytyjczyków scenę gitarową.
O sympatii Mike’a Kinselli do The Smiths wiemy nie od dziś, pamiętamy cover „Girlfriend In a Coma”. W „Coffin Companions” dostajemy kolejny namacalny dowód. Czym byłaby ta piosenka bez kapitalnej parafrazy słów Morisseya? Prawdopodobnie czymś nadal całkowicie udanym, ale za „dziewczynę która ma coś do zrobienia” i „chłopca z dwoma cierniami w boku” należą się dwa punkty w górę.
Po co pisać kolejną piosenkę z jednym refrenem albo dwie z dwoma? Ezra Koenig w „Don’t Lie” udowadnia, że równie dobrze można zrobić dwa zajebiste na raz i to w jednym kawałku. Pierwszy rozpoczęty od don’t lie... i drugi od I want to know... Gdzieś w tym wszystkim docierają do nas sprytnie przemycone wpływy przebojowo kołyszącego reggae.
Zajęcia z cyklu „słowo i muzyka” czyli jak totalnie ckliwe piękno, metafizykę i emocje ująć jednocześnie za sprawą tekstu oraz dźwięków. Gdybym mógł, ściągnąłbym Trevora Powersa na swoją uczelnię, aby ten fenomen zaprezentował. Trevor wyciągnąłby instrumenty, zaczął grać motyw przewodni „Dropli” i kruchym głosem śpiewać tę wyjątkową opowiastkę o śmierci. W jednej chwili wszyscy pojęliby na czym polega istota zagadnień poruszanych na konwersatorium. Reszta zajęć do końca semestru zostałaby odwołana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz