Wierzę, że Grzegorz Kwiatkowski tak naprawdę nie ma nic do papieża, swojej żony, siebie, mnie i nas wszystkich, aczkolwiek w rolę głęboko sfrustrowanego, wyładowującego agresję hejtera wciela się nadzwyczaj kapitalnie. Tej nawiedzonej przez burzę przesterów psycho-kołysance warto dać się muzycznie zgwałcić.
Kto się tutaj (na Dirty Boots) w jakiejkolwiek formie spodziewał Shaggy’ego, ten niech pierwszy rzuci kamień. Panowie Diplo, Jillionaire i Walshy Fire oraz ich goście doprawdy udanie godzą nie cierpiących na „ból dupy” słuchaczy indie z pożeraczami niewymagającego, aczkolwiek mocno przyzwoitego popu/r’n’b. Tak bardzo radiowego, a zarazem tak znakomitego głosu Wynter Gordon w złym stylu byłoby nie pochwalić. Przebojowej doskonałości i hooków całego „Keep Cool” również.
42. Generationals – Put A Light On/ Spinoza
W Polyvinyl records pielęgnuje się oblicze współczesnego, nieinwazyjnego indie-popu właśnie za sprawą takich niegroźnych, nienarzucających się oraz całkiem przyjaznych zespołów pokroju Generationals. Grant Widmer i Ted Joyner zdobywają sympatię pozytywną zwyczajnością, piosenkami, które nie eksplodują fajerwerkami, a jednak wzbudzają zaufanie. Bo choć „Put A Light On” ma swoją klikająco-klawiszową przebojowość to „Spinoza” brzmi jak typowy utwór lekkich nudziarzy w swetrach i pogniecionych koszulach. No a ja nie mogę się temu oprzeć.
Jeszcze bardziej zakochani, niedzisiejsi i lekko perwersyjni, chłopacy z Crocodiles, witam ich o tej porze roku ponownie. Lekcje z shoegaze’u dawno odrobione, z literatury francuskiej powiedzmy, że też. Tym razem szkolna piątka należy się jednak za odtworzenie ducha najbardziej urokliwych, ramonesowskich banałów pokroju „I Wanna Be Your Boyfriend”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz